Forum  Strona Główna



 

zespoły, których najczęściej obecnie słuchacie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31, 32, 33, 34  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Nie Kings Of Leon
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Narcyz
Monotematyk


Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:45, 23 Lut 2011    Temat postu:


Kolka napisał:
Po prostu nikt nie jest taki fajny jak Stefan Wink A sam Stefan może się zadawać i kochać z kim chce, nie ma to na mnie zbyt wielkiego wpływu (patrz umiłowanie Radiohead, tKOL też).


Nawet jeśli zacznie swoje muzyczne fascynacje przekuwać na własny materiał?


Kolka napisał:
Jethro Tull z tą konkretną płytą kusi mnie od jakiegoś czasu , zwłaszcza że okupuje pierwsze miejsce w punktacji wszechczasów na progarchives, a sporo fajnych pozycji znam z rekomendacji tamtejszych bywalców, więc jest szansa, że dołączę do grona piewców.
Z kolei DCD omijałam z daleka szerokim łukiem, czując podskórnie, że to nie dla mnie. Okaże się, czy taki diabeł straszny Cool


Przejrzałem. Generalnie w porządku, choć zauważyłem tendencje do 'przegadanych' płyt zwłaszcza w przypadku Floydów. Oczywiście rozumiem, że najbardziej reprezentatywne są czasy od Dark Side do The Wall, ale z muzycznego punktu widzenia pominięcie Pipera czy Ummagummy jest nieco krzywdzące (chyba, że nie przepadają za Barretem).

Ponadto obecność Mars Volty i Toola - chyba sporo młodzieży również tam bywa?
Tych nie znalazłem (a szkoda):
Magma - Live/Hhai
Soft Machine - I i Third


Kolka napisał:
Jak widać uchowali się i tacy Very Happy Szczęśliwie Script jest ostatnim nierozpoznanym przeze mnie albumem z ery Fishowej i dlatego niezmiernie się cieszę, że prawdopodobnie już niedługo będę mogła przestać się chować ze wstydu, yay. Czasów hogarthowych też co prawda nie mam za bardzo obcykanych (nic poza Marbles/Brave), ale głównie z braku przekonania do głosu h...

W prog, na taką skalę jak obecnie, wkręciłam się niewiele ponad rok temu, więc siłą rzeczy wszystkiego od razu znać nie mogę, nawet takich klasycznych dokonań. Ba, nigdy wcześniej jak w ostatnim roku nie poświęciłam na odsłuch czegokolwiek tak dużo czasu (w najlepszym do tego momencie, czyli w moich latach szkolnych nie było przecież Internetu, możliwości finansowe mocno ograniczone, brak spadku w postaci porodzicielskich płyt, a potem to już notoryczny brak czasu...)


Zatem wiele jeszcze przed Tobą, ale skoro etap raczkowania masz już za sobą to reszta pójdzie 'jak z płatka'.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolka
Monotematyk


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 1260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MMz-WWa

PostWysłany: Czw 12:15, 24 Lut 2011    Temat postu:


Narcyz napisał:
Nawet jeśli zacznie swoje muzyczne fascynacje przekuwać na własny materiał?

Jak podpadnie z jednym projektem, to jeszcze pozostanie 5 innych Wink Najgorsze, w co mógł się wplątać, to już się wplątał (fascynacja metalem), ale są już dowody na to, że ta epoka się kończy, a może nawet już skończyła. Śpię więc spokojnie Razz


Narcyz napisał:
Przejrzałem. Generalnie w porządku, choć zauważyłem tendencje do 'przegadanych' płyt zwłaszcza w przypadku Floydów. Oczywiście rozumiem, że najbardziej reprezentatywne są czasy od Dark Side do The Wall, ale z muzycznego punktu widzenia pominięcie Pipera czy Ummagummy jest nieco krzywdzące (chyba, że nie przepadają za Barretem).

Nie jest źle z ta listą, bo mimo że jak każda inna tylko wypadkową iluś tam tysięcy głosów (czy w tym przypadku ocen, co jest o tyle fajną sprawą, że można ocenić tyle płyt ile się chce, a nie tylko skupiać na wyborze top 10), to jednak widać, że w zabawie udział biorą mniej lub bardziej przypadkowi, ale jednak miłośnicy gatunku. Inaczej niezmiennie dwie pierwsze pozycje okupowałyby DSOTM i ITCOTCK w dowolnej kolejności.
Ale też nie jest z nią za dobrze, bo jednak rządzą na niej amerykańscy „znawcy”, dla których dla przykładu PT zaczyna się od In Absentii, a przecież wszystkie dzieci wiedzą, że The Sky Moves Sideways nie ma konkurencji jeśli chodzi o współczesny album progresywny… Ces’t la vie

Zmieścić wszystkiego w jednej setce się nie da, żeby wszystkich zadowolić i tyle Smile Zważywszy że mówimy o nagraniach z ponad 40 lat historii muzyki. No i to nie jest TEN Pink Floyd, nie wszystkim może ówczesne brzmienie PF pasować. I jest jeszcze porównywanie albumów tego samego wykonawcy – wielkie dzieła przyćmiewają czasem skromniejsze dokonania i zaburzają trochę ich ocenę. I przez to robi się miejsce dla innych, np. takiego progressivo italiano Wink


Narcyz napisał:
Ponadto obecność Mars Volty i Toola - chyba sporo młodzieży również tam bywa?

Gatunek co prawda dla dinozaurów, ale młodzież wszędzie się ze swoim Toolem wciśnie, choćby to był jedyny progresywny zespół, jaki znają. Choć ja u Keenana i spółki akurat progresji nie widzę Wink Ale…widocznie nie jedno progresja ma imię i stąd również obecność
Mars Volta (ja akurat podzielam zachwyt nad „De-loused” i jego całkiem wysokie miejsce w zestawieniu absolutnie mi nie przeszkadza, a wręcz się podoba )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyz
Monotematyk


Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:16, 24 Lut 2011    Temat postu:


Kolka napisał:
Jak podpadnie z jednym projektem, to jeszcze pozostanie 5 innych Wink Najgorsze, w co mógł się wplątać, to już się wplątał (fascynacja metalem), ale są już dowody na to, że ta epoka się kończy, a może nawet już skończyła. Śpię więc spokojnie Razz


To ja po cichu liczę, że przyjdzie mu się fascynować popem. A nuż i ja się nim ponownie zainteresuje.


Kolka napisał:
Ale też nie jest z nią za dobrze, bo jednak rządzą na niej amerykańscy „znawcy”, dla których dla przykładu PT zaczyna się od In Absentii, a przecież wszystkie dzieci wiedzą, że The Sky Moves Sideways nie ma konkurencji jeśli chodzi o współczesny album progresywny… Ces’t la vie


Pomijając aspekt jakości albumu, to jednak lata 90 to dla mnie relikty, żeby nie powiedzieć dinozaury. Ile u Ciebie płyta musi mieć lat, żeby przestać być współczesną?


Kolka napisał:
Zmieścić wszystkiego w jednej setce się nie da, żeby wszystkich zadowolić i tyle Smile Zważywszy że mówimy o nagraniach z ponad 40 lat historii muzyki. No i to nie jest TEN Pink Floyd, nie wszystkim może ówczesne brzmienie PF pasować. I jest jeszcze porównywanie albumów tego samego wykonawcy – wielkie dzieła przyćmiewają czasem skromniejsze dokonania i zaburzają trochę ich ocenę. I przez to robi się miejsce dla innych, np. takiego progressivo italiano Wink


Oczywiście, ale jednocześnie sądzę, że podczas ocen płyt PF większą rolę przykłada się do ówcześnie poruszanych 'trudnych' problemów, tekstów na płycie, całego konceptu itp. A sama muzyka schodziła na dalszy plan w przeciwieństwo do wspomnianych przeze mnie wcześniej płyt.


Kolka napisał:
Gatunek co prawda dla dinozaurów, ale młodzież wszędzie się ze swoim Toolem wciśnie, choćby to był jedyny progresywny zespół, jaki znają. Choć ja u Keenana i spółki akurat progresji nie widzę Wink Ale…widocznie nie jedno progresja ma imię i stąd również obecność
Mars Volta (ja akurat podzielam zachwyt nad „De-loused” i jego całkiem wysokie miejsce w zestawieniu absolutnie mi nie przeszkadza, a wręcz się podoba )


Myślę, że umieszczenie słowa 'zachwyt' obok Mars Volty, to sprawa dyskusyjna:
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolka
Monotematyk


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 1260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MMz-WWa

PostWysłany: Czw 19:56, 24 Lut 2011    Temat postu:


Narcyz napisał:
To ja po cichu liczę, że przyjdzie mu się fascynować popem. A nuż i ja się nim ponownie zainteresuje.

Eeeee.... a Blackfield Question Czyżbyś miał coś przeciwko owczym odgłosom Aviva? Razz
Powołanie do życia Czarnego Pola chyba raz na zawsze pogrzebało nadzieje tych, co marzyli o powrocie PT do brzmienia Stupid Dream/Lightbulb Sun. Bo No-Man dość szybko odszedło od popu i odnalazł się w innej stylistyce, w której mu do twarzy, więc niech tam siedzi, ale gdy bawił się w pop, było cudnie, nie?
Mała prześliczna próbka (od refrenu w górę ta piosenka jest nieziemska)
[link widoczny dla zalogowanych]


Narcyz napisał:
Myślę, że umieszczenie słowa 'zachwyt' obok Mars Volty, to sprawa dyskusyjna:

ok. zatem niech będzie tak: Podzielam zachwyt tej naiwnej grupki, co się zachwyca, bo przecież i tak porcys wie lepiej, że to szajs. Cool


Do reszty odniosę sie jutro, bo nie mam czasu.
Hugs
Powrót do góry
Zobacz profil autora
myjoyride
Zwolennik


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Police
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:54, 26 Lut 2011    Temat postu:

Mumford And Sons Smile. Bardzo przyjemnie mi się ich słucha.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charmer
Wielki Wszechwiedzący


Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 2626
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sheffield/London
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:24, 26 Lut 2011    Temat postu:

The Beatles, The Doors, The White Stripes, The Black Keys
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DomFollowill
Maniak


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krośnieński Zasiedmiogórogród
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:57, 26 Lut 2011    Temat postu:

Pearl jam, Black sabbath, Nirvana, The black keys i Biffy i tak w kółko Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nagini06
Fan


Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łdz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:18, 26 Lut 2011    Temat postu:

I Blame Coco, Rihanna i Bruno Mars. lajtowo u mnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
the_runner
Zwolennik


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:22, 26 Lut 2011    Temat postu:

White Lies, Arcade Fire i Editors! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyz
Monotematyk


Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:43, 28 Lut 2011    Temat postu:


Kolka napisał:
Eeeee.... a Blackfield Question Czyżbyś miał coś przeciwko owczym odgłosom Aviva? Razz
Powołanie do życia Czarnego Pola chyba raz na zawsze pogrzebało nadzieje tych, co marzyli o powrocie PT do brzmienia Stupid Dream/Lightbulb Sun. Bo No-Man dość szybko odszedło od popu i odnalazł się w innej stylistyce, w której mu do twarzy, więc niech tam siedzi, ale gdy bawił się w pop, było cudnie, nie?
Mała prześliczna próbka (od refrenu w górę ta piosenka jest nieziemska)
[link widoczny dla zalogowanych]


Nie ukrywam, że średnio u mnie z płytami pana S. Wilsona poza PT. Oczywiście jestem świadomy, że robi/robił mnóstwo rzeczy, ale nie zawsze wszystkie miałem okazje sprawdzić, więc nieco w poprzednim poście się zagalopowałem.

A piosenka - nie obrazisz się jak napiszę, że to nie jest to, czego oczekuję od popu?


Narcyz napisał:
ok. zatem niech będzie tak: Podzielam zachwyt tej naiwnej grupki, co się zachwyca, bo przecież i tak porcys wie lepiej, że to szajs. Cool


Podałem przykłady, z których dość klarownie wynika, że nie wszyscy podzielają zachwyt nad wspomnianą płytą, w żaden sposób nie definiując wartości muzycznej. Nie 'wie lepiej' tylko 'ma inne zdanie', nic więcej.


Ostatnio zmieniony przez Narcyz dnia Pon 0:45, 28 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolka
Monotematyk


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 1260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MMz-WWa

PostWysłany: Pon 11:37, 28 Lut 2011    Temat postu:


Narcyz napisał:
Pomijając aspekt jakości albumu, to jednak lata 90 to dla mnie relikty, żeby nie powiedzieć dinozaury. Ile u Ciebie płyta musi mieć lat, żeby przestać być współczesną?

1. Z muzyką klasyczną - 100
2. Z muzyką rozrywkową - 10
3. Z progiem - 20
Gatunek jest martwy od końca lat 70, przez następne 10 lat praktycznie nie istniał (jeden Marillion czy drugi IQ to za mało), a to co trwa od 20 lat, jest jedynie światłem odbitym złotej ery. Co mamy interesującego poza Porcupine Tree czy Dream Theater, które próbowały grać inaczej? Jakieś nowe trendy? Czym się różni nagrany w 1994 "Images and Words" DT od dajmy na to "Aquarius" Haakena (2010)? Albo Angalgaard "Hybris" (1992) od Airbag "Identity" (2009)? Tak bardzo wyraźnie słychać, że dzieli je kilkanaście lat?
Jedyne co się zmienia, to próba poszerzenia definicji progresywności, dzięki czemu do worka trafiają zespoły kompletnie z progiem się nie kojarzące. Najnowsza definicja, na jaką trafiłam:
"To jest termin, który odnosi się do zespołów bardziej zainteresowanych albumem jako całością aniżeli pojedynczymi utworami. Chodzi o to, że ich album jest czymś więcej niż przypadkowym zbiorem piosenek wrzuconych na jedną płytę". Wszystko i nic Wink



Narcyz napisał:
Oczywiście, ale jednocześnie sądzę, że podczas ocen płyt PF większą rolę przykłada się do ówcześnie poruszanych 'trudnych' problemów, tekstów na płycie, całego konceptu itp. A sama muzyka schodziła na dalszy plan w przeciwieństwo do wspomnianych przeze mnie wcześniej płyt.

I tak i nie. Nie wydaje mi się, że sam fakt bycia koncept-wypasionym-napisanym-z-rozmachem-albumem wpłynął na ich taką popularność (może oprócz The Wall, która jest nieomalże płytą-instytucją, trochę jak dla mnie zbyt uteatralnionym dziełem). Wróciłam w weekend po latach do wczesnych floydów, żeby zweryfikować albo utwierdzić się w mającej już swoje lata oceny tamtych dokonań. Padło na drugą opcję - owszem, słychać, że chłopcy mieli głowy pełne pomysłów, nie bali się eksperymentów, udziwnień, tyle że po prostu to nie są nagrania tej wielkości. Weźmy "Ummagummę" - psychodeliczno-chaotyczno-relaksacyjny album, muzycznie ciekawy, bo ukazujący niemałe umiejętności i wyobraźnię członków zespołu, ale trudny w odbiorze i zdecydowanie dla wielbicieli gatunku. Debiut - piosenkowy, trochę późnobitelsowo-hipisowski, ale czuć, że z Baretta wielki wokalista/kompozytor jednak nie był.
Nie sądzę, by dojrzałość, rozmach, dopieszczenie, może nawet chłodna kalkulacja mogły ujmować cokolowiek z genialności najsłynniejszych dokonań PF. Teksty tekstami, ale wrażenie muzyczne jednak ważniejsze. Wielka floydowa czwórka jest po prostu wielka, (ja dołączam jeszcze do niej drugą połowę Meddle); daj Boże żeby ze dwadzieścia takich albumów zostało nagranych.


Narcyz napisał:
Nie ukrywam, że średnio u mnie z płytami pana S. Wilsona poza PT. Oczywiście jestem świadomy, że robi/robił mnóstwo rzeczy, ale nie zawsze wszystkie miałem okazje sprawdzić, więc nieco w poprzednim poście się zagalopowałem.
A piosenka - nie obrazisz się jak napiszę, że to nie jest to, czego oczekuję od popu


Ad 1. Doskonale sobie zdaję sprawę, że pozajeżozwierzowe projekty, chociaż jest ich od cholery i do tego mocno rozbieżnych stylistycznie, są raczej przeznaczone dla SWanatyków. Osobiście nie znam nikogo, kto interesowałby się choć jednym z tych projektów, nie będąc jednocześnie dość wyraźnie zorientowanym w twórczości porków. Choć z drugiej strony akurat po Tobie się spodziewałam jeśli nie znajomości samej muzyki Blackfielda, to przynajmniej orientacji, czym go się je Smile
Ad 2. Rozpaczam, nie jem, nie śpię, chociaż rozumiem, że ta piosenka może brzmieć bardzo archaicznie, ale w końcu to tylko początek lat 90-tych Cool


Narcyz napisał:
Podałem przykłady, z których dość klarownie wynika, że nie wszyscy podzielają zachwyt nad wspomnianą płytą, w żaden sposób nie definiując wartości muzycznej. Nie 'wie lepiej' tylko 'ma inne zdanie', nic więcej.


Porcys na mnie tak działa Very Happy Tamtejsi recenzenci nie powinni brać się za ocenie tak popularnego albumu, bo z góry można przewidzieć, że się po nim przejadą Twisted Evil


Ostatnio zmieniony przez Kolka dnia Pon 12:12, 28 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyz
Monotematyk


Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:22, 14 Mar 2011    Temat postu:


Kolka napisał:
1. Z muzyką klasyczną - 100
2. Z muzyką rozrywkową - 10
3. Z progiem - 20
Gatunek jest martwy od końca lat 70, przez następne 10 lat praktycznie nie istniał (jeden Marillion czy drugi IQ to za mało), a to co trwa od 20 lat, jest jedynie światłem odbitym złotej ery. Co mamy interesującego poza Porcupine Tree czy Dream Theater, które próbowały grać inaczej? Jakieś nowe trendy? Czym się różni nagrany w 1994 "Images and Words" DT od dajmy na to "Aquarius" Haakena (2010)? Albo Angalgaard "Hybris" (1992) od Airbag "Identity" (2009)? Tak bardzo wyraźnie słychać, że dzieli je kilkanaście lat?
Jedyne co się zmienia, to próba poszerzenia definicji progresywności, dzięki czemu do worka trafiają zespoły kompletnie z progiem się nie kojarzące. Najnowsza definicja, na jaką trafiłam:
"To jest termin, który odnosi się do zespołów bardziej zainteresowanych albumem jako całością aniżeli pojedynczymi utworami. Chodzi o to, że ich album jest czymś więcej niż przypadkowym zbiorem piosenek wrzuconych na jedną płytę". Wszystko i nic Wink


Cóż, w większości masz rację, ale niestety - co przyznaję z ubolewaniem - tak jest z całą muzyką gitarową. Choć co do zespołów, które wymieniłaś (Haaken itp..) to one akurat wyraźnie zaznaczały swoje inspiracje, choćby PT, więc trudno od nich oczekiwać czegoś innego. Swoją drogą wiesz skąd Airbag wziął nazwę?


Kolka napisał:
Wróciłam w weekend po latach do wczesnych floydów, żeby zweryfikować albo utwierdzić się w mającej już swoje lata oceny tamtych dokonań. Padło na drugą opcję - owszem, słychać, że chłopcy mieli głowy pełne pomysłów, nie bali się eksperymentów, udziwnień, tyle że po prostu to nie są nagrania tej wielkości. Weźmy "Ummagummę" - psychodeliczno-chaotyczno-relaksacyjny album, muzycznie ciekawy, bo ukazujący niemałe umiejętności i wyobraźnię członków zespołu, ale trudny w odbiorze i zdecydowanie dla wielbicieli gatunku. Debiut - piosenkowy, trochę późnobitelsowo-hipisowski, ale czuć, że z Baretta wielki wokalista/kompozytor jednak nie był.
Nie sądzę, by dojrzałość, rozmach, dopieszczenie, może nawet chłodna kalkulacja mogły ujmować cokolowiek z genialności najsłynniejszych dokonań PF. Teksty tekstami, ale wrażenie muzyczne jednak ważniejsze. Wielka floydowa czwórka jest po prostu wielka, (ja dołączam jeszcze do niej drugą połowę Meddle); daj Boże żeby ze dwadzieścia takich albumów zostało nagranych.


Uhm, ciekawa opinia, choć mam nieco odmienne zdanie (zwłaszcza ten motyw z talentem Barretem trochę mnie rozbawił - znam też jego paru die-hard fanów). Ale co należy podkreślić od razu - porównywanie muzyki lat 60' i 70' w kwestii poziomu eksperymentowania, czy jakiejś awangardy i urozmaiceń jest praktycznie niemożliwe. Pozwolę sobie w tym momencie wrócić do Beatlesów, którzy nagrywali swoje utwory tylko na taśmie dwuścieżkowej. Ba, cztery pierwsze albumy ukazały się początkowo wyłącznie w wersji monofonicznej. Dopiero od Help przygotowywano już równolegle dwie wersje, mono i stereo, a samo stereo dotyczyło tylko Abbey Road. Zapis czterościeżkowy z wykorzystaniem czterech różnych sygnałów pojawił się dopiero w latach 70. Tak więc, po prostu z technicznego punktu widzenia pierwsze płyty Beatlesów nie mają żadnych przestrzennych dźwięków, to tylko prosta muzyka nagrana na prostych instrumentach, bez żadnego miksowania i ulepszania. W tych czasach innej muzyki nie było.
Ponadto pierwsze eksperymenty z płytą gramofonową zaczęły się dopiero w czasie, gdy Beatlesi powoli zbliżali się do końca swojej kariery - warto w tym miejscu odnotować choćby pierwszy album z tzw. nieskończoną pętlą na Sierżancie Pieprzu.
Już nie wspominam o kompresorach dźwięku (jak choćby kultowy Fairchild 670) i pozostałym sprzęcie, który dziś może stać jedynie w muzeach.
Podobnie jest w przypadku pierwszych albumów Pink Floyd - mogli pisać taką muzykę, jaka wtedy była możliwa z technicznego punktu widzenia. A cały rozmach, przepych i dopieszczenie wynikał z rozwoju całej branży muzycznej i technicznej. Dla mnie zarówno pierwsze 2 płyty jak i wielka trójka są na podobnym poziomie. Pozostałe, na czele z Final Cut już nieco przegadane - choć oczywiście 95% zespołów na świecie chciałoby tak gadać.


Kolka napisał:
Ad 1. Doskonale sobie zdaję sprawę, że pozajeżozwierzowe projekty, chociaż jest ich od cholery i do tego mocno rozbieżnych stylistycznie, są raczej przeznaczone dla SWanatyków. Osobiście nie znam nikogo, kto interesowałby się choć jednym z tych projektów, nie będąc jednocześnie dość wyraźnie zorientowanym w twórczości porków. Choć z drugiej strony akurat po Tobie się spodziewałam jeśli nie znajomości samej muzyki Blackfielda, to przynajmniej orientacji, czym go się je Smile
Ad 2. Rozpaczam, nie jem, nie śpię, chociaż rozumiem, że ta piosenka może brzmieć bardzo archaicznie, ale w końcu to tylko początek lat 90-tych Cool


Dzięki, czuję się nieco rozgrzeszony. Pewne zorientowanie było, acz nie okazało się do końca trafne.


Kolka napisał:
Porcys na mnie tak działa Very Happy Tamtejsi recenzenci nie powinni brać się za ocenie tak popularnego albumu, bo z góry można przewidzieć, że się po nim przejadą Twisted Evil


Jest tam mnóstwo pozytywnie ocenionych albumów, autorstwa dużo bardziej popularnych artystów.

(przepraszam za odpowiedź z tak długą 'zwłoką', ale nie miałem ostatnio zbyt dużo czasu)


Ostatnio zmieniony przez Narcyz dnia Pon 21:26, 14 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolka
Monotematyk


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 1260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MMz-WWa

PostWysłany: Śro 14:07, 16 Mar 2011    Temat postu:


Narcyz napisał:
Cóż, w większości masz rację, ale niestety - co przyznaję z ubolewaniem - tak jest z całą muzyką gitarową. Choć co do zespołów, które wymieniłaś (Haaken itp..) to one akurat wyraźnie zaznaczały swoje inspiracje, choćby PT, więc trudno od nich oczekiwać czegoś innego.


Można tu wymienić całą litanię kapel, które inspirują się tym czy innym zespołem, bo być może zrzynki są największym grzechem współczesnego proga. Chodziło mi bardziej o to, że postęp technologiczny w progu od „zmartwychwstania” czyli właśnie od mniej więcej 20 lat jest niezauważalny, bo istnieje pewien wspólny pierwiastek łączący nagrania z tego gatunku, klimat, podobne zagrywki, ten sam zestaw narzędzi (zazwyczaj ograniczony, bo niewielu wykonawców ma wystarczająco dużą wyobraźnię czy umiejętności, by sięgnąć po instrument spoza zestawu gitara, bas, perkusja, klawisze).
Na wikipedii pod hasłem rock progresywny kryje się taki opis: „Podstawowym założeniem i ambicją rocka progresywnego było podniesienie muzyki rockowej na wyższy poziom artystyczny. Bardzo często utwory progresywnego rocka są bardzo złożone i wyrafinowane, a wykonanie cechuje się wirtuozerią.” I według mnie to jest najlepsza definicja gatunku, a na czoło wysuwa się słowo BYŁO. Prog powrócił w trochę karykaturalnej formie, począwszy od nagminnego podkradania stworzonych przez największe gwiazdy gatunku patentów, zagrywek, unikalnych brzmień (nie bez powodu jeden z najważniejszych rodzimych zespołów progresywnych jest nazywany polskim Marillion – fajnie momentami grali, mimo to ciężko się uwolnić od myśli „ale to już było”. Mowa oczywiście o Collage), poprzez bezmyślne przeciąganie w nieskończoność kawałków, które powinny się były skończyć po 5 minutach – popatrzcie jacy my progresi jesteśmy genialni i potrafimy robić długie wypasione numery. Czy wreszcie pozbawiony sensu onanizm a’la DT. Rolling Eyes
Jakiś czas temu przestałam się zamartwiać tym, że rock jest na wymarciu. Podobno już wszystkie riffy zostały wymyślone, wszystkie możliwe gatunki zostały połączone, więc chciał nie chciał trzeba się z tym pogodzić. Znalazłam sobie niszę, w której jest mi dobrze .Być może brak progresji w progresji wkrótce (oby jednak jak najpóźniej) sprawi, że któraś tam z rzędu płyta grana pod Marillion czy inne PT mnie zanudzi, ale póki co cieszę się tym, co pieści moje uszy, mimo zrzędzenia, jakiego się dopuściłam w poprzednim akapicie.


Narcyz napisał:
Swoją drogą wiesz skąd Airbag wziął nazwę?

Jeśli pytanie pada od Narcyza, to podejrzewam zespół o zainspirowanie się „Airbagiem” niejakiego Radiohead niż motoryzacją Wink Trafiłam?


Narcyz napisał:
Uhm, ciekawa opinia, choć mam nieco odmienne zdanie (zwłaszcza ten motyw z talentem Barretem trochę mnie rozbawił - znam też jego paru die-hard fanów). Ale co należy podkreślić od razu - porównywanie muzyki lat 60' i 70' w kwestii poziomu eksperymentowania, czy jakiejś awangardy i urozmaiceń jest praktycznie niemożliwe. Pozwolę sobie w tym momencie wrócić do Beatlesów, którzy nagrywali swoje utwory tylko na taśmie dwuścieżkowej. Ba, cztery pierwsze albumy ukazały się początkowo wyłącznie w wersji monofonicznej. Dopiero od Help przygotowywano już równolegle dwie wersje, mono i stereo, a samo stereo dotyczyło tylko Abbey Road. Zapis czterościeżkowy z wykorzystaniem czterech różnych sygnałów pojawił się dopiero w latach 70. Tak więc, po prostu z technicznego punktu widzenia pierwsze płyty Beatlesów nie mają żadnych przestrzennych dźwięków, to tylko prosta muzyka nagrana na prostych instrumentach, bez żadnego miksowania i ulepszania. W tych czasach innej muzyki nie było.
Ponadto pierwsze eksperymenty z płytą gramofonową zaczęły się dopiero w czasie, gdy Beatlesi powoli zbliżali się do końca swojej kariery - warto w tym miejscu odnotować choćby pierwszy album z tzw. nieskończoną pętlą na Sierżancie Pieprzu.
Już nie wspominam o kompresorach dźwięku (jak choćby kultowy Fairchild 670) i pozostałym sprzęcie, który dziś może stać jedynie w muzeach.
Podobnie jest w przypadku pierwszych albumów Pink Floyd - mogli pisać taką muzykę, jaka wtedy była możliwa z technicznego punktu widzenia. A cały rozmach, przepych i dopieszczenie wynikał z rozwoju całej branży muzycznej i technicznej. Dla mnie zarówno pierwsze 2 płyty jak i wielka trójka są na podobnym poziomie. Pozostałe, na czele z Final Cut już nieco przegadane - choć oczywiście 95% zespołów na świecie chciałoby tak gadać.

Dziękuję bardzo za wykład. Mam pytanie do pana prelegenta:

Czy brak we wczesnych nagraniach Floydów magiczna, pastelowa gitara Gilmoura, za dźwięk której tak naprawdę kocham ten zespół, wynika jedynie z ograniczeń technicznych i nie powinnam się czepiać, czy też w tamtym okresie byli nastawieni na psychodelię, więc siłą rzeczy na dalszy plan była spychana wirtuozeria? (chociaż jeśli chodzi o grę Davida, to nie wirtuozeria , ale umiejętność wyczarowania piękna z kilku brzdęknięć w struny jest jego największą siłą. Wilson ma właściwego mistrza za przewodnika Razz )


Narcyz napisał:
Dzięki, czuję się nieco rozgrzeszony. Pewne zorientowanie było, acz nie okazało się do końca trafne.

A można wiedzieć, z czym Ci się Blackfield kojarzył?
I przy okazji - okazało się, że mamy na forum miłośniczkę BF, która nie kojarzy raczej PT... Smile


Narcyz napisał:
Jest tam mnóstwo pozytywnie ocenionych albumów, autorstwa dużo bardziej popularnych artystów.

Się domyślam, chociaż Porcysiaki wśród ludu mają raczej nie najlepszą opinię. Szczerze mówiąc, zawartość tego serwisu niezbyt mnie interesuje, bo do recek zaglądam najczęściej z nudów, rzadziej w poszukiwaniu inspiracji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolka
Monotematyk


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 1260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MMz-WWa

PostWysłany: Pią 12:53, 18 Mar 2011    Temat postu:

No dobra, przejrzałam pierwsze zaległe tytułu i mogę ocenić, jak wywiązałeś się z roli mojego osobistego podpowiadacza. Zadanie było jednak proste, bo co klasyka, to klasyka, nie może się po prostu nie podobać. Wink


Narcyz napisał:
Dead Can Dance "Within the realm of a dying sun" 7/10

Album troszkę nierówny, utwory, w których rządzi Lisa jednak mają więcej magii niż śpiewane przez Brendana, no może oprócz "Anywhere out of the World", w którym słychać więcej mocy w jego wokalu. Ogólny odbiór lekko psuje monotonia aranżacji trzech pierwszych kawałków, choć z drugiej strony jest absolutnie nieziemska "Cantara". Tak więc 7/10 (może jak jeszcze kilka razy w spokoju przysiądę dojdzie jedna gwiazdka).


Narcyz napisał:
Jethro Tull "Thick as a brick" 7/10

Pierwsza myśl, zanim przysiadłam do płyty, była taka: Chyba
jednak Narcyz nie przepada za progiem, bo nie wierzę, że 7* jest właściwą notą dla takiego klasyka. Odpaliłam i …. Nic. Gdzie ten geniusz? Dobra, może nie słuchałam uważnie (fakt, wklepywałam wyciągi bankowe w tym czasie). Za drugim razem było lepiej, ucho wychwyciło kilka fantastycznych momentów, jednak przeplatają się one również z mieliznami. Za dużo folku i Hammonda jak na mój gust, stąd 7/10.


Narcyz napisał:
Marillion "Script for a jester's tear" 9/10

Zdecydowanie najlepszy z zestawu, chociaż raczej skłaniam się ku 8-8,5/10 za nieciekawy "Garden party" i momenty, kiedy syntezator spycha gitarę na drugi plan.

Chcesz coś jeszcze? Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyz
Monotematyk


Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:32, 19 Mar 2011    Temat postu:


Kolka napisał:
Można tu wymienić całą litanię kapel, które inspirują się tym czy innym zespołem, bo być może zrzynki są największym grzechem współczesnego proga. Chodziło mi bardziej o to, że postęp technologiczny w progu od „zmartwychwstania” czyli właśnie od mniej więcej 20 lat jest niezauważalny, bo istnieje pewien wspólny pierwiastek łączący nagrania z tego gatunku, klimat, podobne zagrywki, ten sam zestaw narzędzi (zazwyczaj ograniczony, bo niewielu wykonawców ma wystarczająco dużą wyobraźnię czy umiejętności, by sięgnąć po instrument spoza zestawu gitara, bas, perkusja, klawisze).
Na wikipedii pod hasłem rock progresywny kryje się taki opis: „Podstawowym założeniem i ambicją rocka progresywnego było podniesienie muzyki rockowej na wyższy poziom artystyczny. Bardzo często utwory progresywnego rocka są bardzo złożone i wyrafinowane, a wykonanie cechuje się wirtuozerią.” I według mnie to jest najlepsza definicja gatunku, a na czoło wysuwa się słowo BYŁO. Prog powrócił w trochę karykaturalnej formie, począwszy od nagminnego podkradania stworzonych przez największe gwiazdy gatunku patentów, zagrywek, unikalnych brzmień (nie bez powodu jeden z najważniejszych rodzimych zespołów progresywnych jest nazywany polskim Marillion – fajnie momentami grali, mimo to ciężko się uwolnić od myśli „ale to już było”. Mowa oczywiście o Collage), poprzez bezmyślne przeciąganie w nieskończoność kawałków, które powinny się były skończyć po 5 minutach – popatrzcie jacy my progresi jesteśmy genialni i potrafimy robić długie wypasione numery. Czy wreszcie pozbawiony sensu onanizm a’la DT. Rolling Eyes
Jakiś czas temu przestałam się zamartwiać tym, że rock jest na wymarciu. Podobno już wszystkie riffy zostały wymyślone, wszystkie możliwe gatunki zostały połączone, więc chciał nie chciał trzeba się z tym pogodzić. Znalazłam sobie niszę, w której jest mi dobrze .Być może brak progresji w progresji wkrótce (oby jednak jak najpóźniej) sprawi, że któraś tam z rzędu płyta grana pod Marillion czy inne PT mnie zanudzi, ale póki co cieszę się tym, co pieści moje uszy, mimo zrzędzenia, jakiego się dopuściłam w poprzednim akapicie.


OTM

(edit: przypomniał mi się jeden cytacik: rock and roll zginął od tej samej kuli, która zabiła Kurta Cobaina)


Kolka napisał:
Jeśli pytanie pada od Narcyza, to podejrzewam zespół o zainspirowanie się „Airbagiem” niejakiego Radiohead niż motoryzacją Wink Trafiłam?


OTM [2]


Kolka napisał:
Dziękuję bardzo za wykład. Mam pytanie do pana prelegenta:

Czy brak we wczesnych nagraniach Floydów magiczna, pastelowa gitara Gilmoura, za dźwięk której tak naprawdę kocham ten zespół, wynika jedynie z ograniczeń technicznych i nie powinnam się czepiać, czy też w tamtym okresie byli nastawieni na psychodelię, więc siłą rzeczy na dalszy plan była spychana wirtuozeria? (chociaż jeśli chodzi o grę Davida, to nie wirtuozeria , ale umiejętność wyczarowania piękna z kilku brzdęknięć w struny jest jego największą siłą. Wilson ma właściwego mistrza za przewodnika Razz )


Zapewne wynika to z tego, że Gilmour dołączył do zespołu właściwie w czasie kiedy Floydzi byli już po pierwszym albumie i mieli większość materiału na drugi i na samym początku Gilmour pełnił tylko rolę zastępcy Barretta. Dopiero po jakimś czasie gdy z Sydem było coraz gorzej, David stał się pełnoprawnym członkiem zespołu. Konkludując - dwie pierwsze płyty powstały bez udziału Davida. I co również jest oczywiste, oni wszyscy mieli wtedy 20-parę lat i nie od razu potrafili zagrać wszystko - czarowanie przyszło razem z wirtuozerią, dojrzałością emocjonalną etc.


Kolka napisał:
A można wiedzieć, z czym Ci się Blackfield kojarzył?
I przy okazji - okazało się, że mamy na forum miłośniczkę BF, która nie kojarzy raczej PT... Smile


Wydawało mi się, że to coś w rodzaju lżejszego proga.


Kolka napisał:
Chcesz coś jeszcze? Razz


Jeśli będę znał to bardzo chętnie. Wbrew pozorom z szeroko pojętego rocka najsłabiej się znam na progu.


Ostatnio zmieniony przez Narcyz dnia Nie 2:04, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Nie Kings Of Leon Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31, 32, 33, 34  Następny
Strona 30 z 34

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxGreen v1.2 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin